Gdy po pierwszej mroźnej nocy nasz samochód nie chce odpalić, zwykle momentalnie diagnozujemy przyczynę. Winny jest akumulator, który nagle postanowił złośliwie odmówić współpracy. Czy jednak na pewno jest to wina baterii, a nie nas samych? Co zrobiliśmy, aby nie zawiódł nas w takiej właśnie chwili? Jak przygotowaliśmy go do szczególnie wymagającego sezonu zimowego?

Najważniejsze to pamiętać o akumulatorze

Doświadczenie pokazuje, że najtrudniejszą rzeczą w eksploatacji i konserwacji akumulatorów jest pamięć o tym, iż urządzenia te – nawet jeśli są określane mianem całkowicie bezobsługowych – wymagają naszej regularnej troski. Troska ta przejawiać się powinna w wielu różnych aspektach. Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, iż poziom naładowania akumulatora zależy w głównym stopniu od tego, jak, gdzie oraz ile jeździmy. Jeśli pokonujemy głównie długie trasy i jeśli robimy to choćby w miarę często, nie musimy obawiać się o niski poziom naładowania akumulatora. Jeśli jednak poruszamy się głównie w obrębie miasta lub jedynie okazyjnie korzystamy z samochodu, możemy być w 100% pewni, że nasz akumulator nieustannie balansuje na granicy rozładowania. Zimą, kiedy dochodzi do tego niska temperatura i zwiększony pobór prądu, bateria zwyczajnie nie wytrzymuje i pada. Jak temu zapobiec?

Uzupełnianie poziomu elektrolitu

Rodzaj środków zaradczych zależy w dużym stopniu od rodzaju akumulatora. W przypadku akumulatorów kwasowo-ołowiowych, powinniśmy wyrobić w sobie nawyk regularnego sprawdzania poziomu elektrolitu. Przed zimą jest to wręcz obowiązkowe. Elektrolit, składający się z wody i kwasu solnego, z czasem potrafi się ulatniać. Woda odparowuje, ucieka przez szczeliny i poziom elektrolitu opada, odsłaniając przy tym ołowiane wkłady. Wystarczy odkręcić korki i obejrzeć każdą celę w baterii, by przekonać się o tym, ile wody odparowało. Jeśli ołów w którejś z nich zaczyna wystawać ponad powierzchnię elektrolitu, musimy niezwłocznie uzupełnić ilość wody. Oczywiście dolewany jedynie wodę destylowaną. Należy przy tym zachować pewną ostrożność, gdyż kwas wchodzący w skład elektrolitu jest substancją żrącą.

Wodę najlepiej dolewać za pomocą dużej strzykawki zakończonej krótkim wężykiem. Dolewanie prosto z butelki może być kłopotliwe.

Obowiązkowe doładowywanie akumulatorów

W przypadku akumulatorów bezobsługowych nie musimy, a wręcz nie powinniśmy zaglądać do wnętrza baterii. Akumulatory takie nie posiadają korków, jak akumulatory kwasowo-ołowiowe, lub są one odpowiednio zabezpieczone przed odkręceniem. We wnętrzu takiego akumulatora znajduje się specjalny żel, który nie odparowuje, dlatego też nie musi być uzupełniany. Jednak bez względu na to, że jest to akumulator bezobsługowy, powinniśmy go nadal – zwłaszcza przed zimą – doładować. W tym celu używamy specjalnej ładowarki, zwanej prostownikiem.

Aby doładować akumulator, powinniśmy podpiąć go pod dobrej jakości prostownik (dobrze jeśli będzie posiadał bezpiecznik zewnętrzy lub zabezpieczenie elektroniczne) odpowiadający potrzebom naszej baterii. Akumulator powinniśmy doładować maksymalnie do pełna. W ten sposób nie tylko przedłużymy jego żywotność, ale i zapobiegniemy utracie pojemności.