Czy prawdą jest, że zamiast mierzenia przebiegu powinniśmy w swoich autach mierzyć motogodziny? Kiedy taki licznik motogodzin przydałby się szczególnie mocno i kto mógłby na jego obecności najwięcej skorzystać? Czym różnią się motogodziny liczone w samochodach i motocyklach od motogodzin pracy sprzętu rolniczego lub budowlanego?

Niedawno trafiłem na materiał – pisze do mas Mirek z Kielc – w którym pewien ekspert doradzał, aby zacząć zwracać uwagę na motogodziny. Podobno te właśnie motogodziny są w samochodach osobowych znacznie ważniejsze niż klasyczny przebieg. Czy to prawda? Czy faktycznie jest tak, że ilość motogodzin wpływa na stopień zużycia silnika?

Dawno już nie mieliśmy pytań od naszych klientów, a z pewnością nie tak ciekawych. Bo też temat motogodzin jest tyleż ważny, co miejscami dość skomplikowany i jego pełne rozwinięcie wymagałoby sporego wykładu. Na potrzeby tego poradnika temat ten jednak skrócimy, aby odpowiedzieć na najważniejsze, związane z nim wątpliwości. O co chodzi z tymi całymi motogodzinami?

Czy motogodziny są ważniejsze od przebiegu? Kiedy właściciele aut osobowych powinni zwracać na nie szczególną uwagę?

Niestety, ale musimy zacząć od nieco definicyjnych wyjaśnień odnośnie do samych motogodzin. Czym są te całe motogodziny? To zależy, czego dotyczą. W przypadku samochodów osobowych oraz motocykli przyjęło się traktować motogodziny (i tak też są zliczane przez instalowane w niektórych modelach liczniki motogodzin) jako godziny pracy jednostki napędowej. Jest to bardzo prosty przelicznik – 1 mtg (motogodzina) równa się 1 godzina zegarowa ciągłej pracy silnika. I odpowiednio 1/10 motogodziny to 6 minut pracy silnika.

Jak łatwo się domyślić, motogodzina i przebieg praktycznie nigdy nie będą ze sobą szły w parze. Zbyt wiele zmiennych dzieli obie te wartości. 10 różnych aut z takim samym przebiegiem równym 100 tys. km może mieć absolutnie różną ilość motogodzin na liczniku. A wszystko zależy od tego, gdzie i w jaki sposób były one użytkowane. Z pewnym uproszczeniem możemy powiedzieć, że:

  • samochody jeżdżące głównie w długich, dalekich trasach, będą miały stosunkowo niewielką liczbę motogodzin na liczniku;
  • auta eksploatowane przede wszystkim w terenie miejskim potrafią mieć kilkukrotnie większa liczbę motogodzin niż samochody jeżdżące po trasie.

Wynika to z prostej relacji prędkości do czasu. W trasie, poruszając się ze średnią prędkością 60 km/h, w ciągu godziny przejeżdżamy przynajmniej 60 km. W mieście, przy średniej prędkości 30 km/h, te same 60 kilometrów zrobimy w ciągu dwóch godzin. Kiedy i dlaczego jest to ważne?

Liczenie motogodzin to dobry pomysł zwłaszcza gdy idzie o próbę oszacowania realnego stanu silnika. Bo też faktycznie, wbrew przekonaniu ogółu, to nie przebieg odpowiada za zużycie silnika, ale właśnie motogodziny. Już sam powyższy przykład jasno pokazuje, że to samo auto po przejechaniu 60 km wykona dwa razy większą pracę, jeśli było użytkowane w mieście. I odwrotnie – auto eksploatowane na trasach szybkiego ruchu będzie wykręcało kolejne motogodziny znacznie wolniej, a więc i silnik będzie mniej spracowany. Jeśli więc, na przykład, kupujecie auto używane lub chcecie oszacować stopień zużycia posiadanego już samochodu, liczenie motogodzin jest znacznie lepszym pomysłem niż sprawdzanie przebiegu. Problem w tym, że mało które auto taki licznik posiada. Co wówczas? Wówczas musicie zacząć od pytania o sposób i miejsce użytkowania samochodu. Gdzie było jeżdżone i jak było jeżdżone to pytania znacznie ważniejsze niż to o przebieg. Bo też te różnice w motogodzinach, a tym samym w stopniu zużycia jednostki napędowej, sprawiają, że jeden silnik rozsypuje się po 200 tys. km, a drugi (dokładnie taki sam!) wykręca 600 tys., 800 tys., a nawet pełen milion kilometrów i nadal chce jechać dalej.

Czy wszystkie motogodziny są takie same? Czym różnią się motogodziny liczone w autach osobowych od motogodzin pracy sprzętu specjalistycznego?

Jednym z podstawowych problemów z liczeniem motogodzin jest to, iż sposób tego liczenia różni się w zależności od tego, w jakim pojeździe je liczymy. W autach osobowych czy w motocyklach sprawa – jak sami już wiecie – jest bardzo prosta. Godzina pracy silnika to 1 mtg i koniec. Zupełnie inaczej wygląda to w różnego rodzaju maszynach rolniczych czy budowlanych. Tam motogodzina obliczana jest według wzoru:

M = n*t / nz

gdzie:

  • M = liczba motogodzin
  • n = obroty maszyny w jednostce czasu, zazwyczaj na minutę
  • t = czas w godzinach
  • nz = obroty znamionowe w jednostce czasu.

I tu też wchodzą w grę właśnie obrony znamionowe, czyli coś, co dla kierowców aut osobowych jest w zasadzie całkowicie obce. Te obroty znamionowe to nic innego jak obroty odpowiadające mocy maksymalnej, którą podaje producent silnika. Im bardziej obroty realnej pracy zbliżają się do obrotów znamionowych, tym szybciej naliczana jest motogodzina. Jeśli więc obroty znamionowe to 2200 obr./min, a silnik pracowałby przez 1 godzinę w tempie 2000 obr./min, to w ciągu tej godziny wykonałby pracę 0,9 motogodziny (tyle naliczyłby licznik). I nie, obliczając motogodziny w ten sposób, teoretycznie nie ma możliwości doprowadzić do sytuacji, w której 1 mtg zostałaby wykonana w czasie krótszym niż 1 godzina zegarowa.