Żargon mechaników i zawodowych kierowców obfituje w określenia, których istnienia wielu z Was mogło wcześniej nawet nie podejrzewać. Być może warto przejrzeć ten artykuł przed kolejnymi odwiedzinami w najbliższym warsztacie samochodowym?

W pierwszej części naszego cyklu językowego pt. „Jak zrozumieć żargon mechanika? Część I – nazwy części i płynów samochodowych” skupiliśmy się przede wszystkim na występujących w tym dość specyficznym żargonie motoryzacyjnym oryginalnych określeniach części samochodowych oraz płynów eksploatacyjnych. Kto zapoznał się z jego treścią, ten może błysnąć przed znajomym mechanikiem wiedzą na temat tego, czym jest gwizdek, klawiatura czy szajba. Warto by jednak tę wiedzę poszerzyć, zarówno o kolejne części i płyny samochodowe, jak i stosowane w warsztatach narzędzia. Znajdzie się też co nieco o zdarzeniach, do jakich może dojść na drodze lub po prostu w Waszym aucie, a które zwykle kończą się właśnie wizytą u mechanika. Jakie jeszcze określenia powinniście opanować?

Problemy z samochodem oraz narzędzia w żargonie mechaników samochodowych. Znajomość jakich określeń może Wam się bardzo przydać?

  • A od jak dawna przestał palić na dotyk? – na to pytanie musicie być gotowi, udając się do mechanika z powodu problemów ze startem silnika. Wspomniane „palenie na dotyk” to określenie opisujące bezproblemowy rozruch jednostki napędowej. Gdy auto pali na dotyk (w przypadku motocykla będzie to „palenie na kopa”), to znaczy, że rozruch następuje błyskawicznie, już przy pierwszym zainicjowaniu zapłonu.
  • Parapet się panu wygiął. I to w obu kołach – wygięty parapet to wygięty rant felgi. Zwykle dotyczy to felgi aluminiowej, czyli tzw. alusia, ale niekoniecznie. Wygięty parapet może pojawić się również w felgach stalowych.
  • Musisz pan koniecznie heble wymienić, bo przy następnym rogalu pójdziesz pan w pejzaż, jak jeleń w buraki – w pierwszej części naszego słownika mechanika wyjaśnialiśmy już, co to są heble oraz kiedy i dlaczego należy je wymieniać. W tym przypadku wymiana hamulców, a dokładniej klocków hamulcowych, jest zdaniem naszego mechanika niezbędna do bezpiecznej jazdy. Brak tej wymiany przy wchodzeniu w najbliższy ostry zakręt może się skończyć pójściem w pejzaż, czyli wypadnięciem z drogi. Wzmianka o jeleniu i burakach to już jedynie sposób na wzmocnienie przekazu.
  • Oho! Ktoś tu panu nieźle budzik przestawił, jak widzę – przestawianie budzików to przez wiele lat był w Polsce sport narodowy handlarzy samochodami używanymi, zwłaszcza tymi sprowadzanymi z zagranicy. Przestawić budzik znaczy tyle, co przekręcić (cofnąć) licznik samochodu. Przestawić budzik na dwudziestą to cofnąć licznik o 200 tys. kilometrów.
  • O! A tu panu ruda wylazła – określenie „ruda” należy do jednego z najczęściej używanych i przez to łatwo rozpoznawalnych. Ruda to po prostu rdza i faktycznie lubi wyłazić w różnych miejscach.
  • Auto masz pan suche, wibro też zdaje się być w porządku – w końcu jakaś pomyślna diagnoza! Suche auto oznacza brak wycieków, głównie w obszarze podwozia, ale również komory silnika. Wibro z kolei to nic innego, jak silnik Diesla. A czemu wibro? Czasem jest to też po prostu wibrator, a nazwa pochodzi o charakterystycznego dźwięku generowanego podczas pracy silnika.
  • A kto to panu tego wirusa robił, co? – wirus jest określeniem oznaczającym przeprogramowanie jednostki sterującej silnika. Robienie komuś wirusa to analogicznie tzw. chip tuning.
  • Panie kochany, pan masz tu zupę pod korkiem! – i znowu złe wiadomości. Jeśli je usłyszycie, to zapewne od mechanika, który właśnie sprawdza Wasz zbiornik oleju silnikowego. Wspomniana zupa to mieszanka oleju silnikowego z benzyną lub po prostu z paliwem. Jeśli w zbiorniku tym zamiast czystego oleju macie zupę, to znaczy, że stało się coś bardzo złego. Co dokładnie? To się okaże, możliwości jest kilka. Z reguły jednak benzyna w oleju oznacza remont silnika. A to, ponownie, nie są tanie rzeczy.
  • Pan naprawdę myśli, że to tak wystarczy spiąć na rapsy/tyrtyrki/cakcaki/maggajwerki/tasiemki/trytytki? – na jeden z tych sposobów Wasz mechanik może zwrócić Wam uwagę na to, że poleganie wyłącznie na plastikowych opaskach zaciskowych nie jest najlepszym pomysłem. Spośród wszystkich akcesoriów wykorzystywanych przez mechaników i kierowców to chyba właśnie te opaski doczekały się największej ilości określeń.
  • Heniu! Weź Baśkę i chodź, będziemy śrubę odkręcać – ktoś mógłby pomyśleć, że ta Baśka to musi być jakaś fest baba z imadłem (czyli ze śrubstakiem) w palcach, ale nie. Baśka, a właściwie Barbara, to młotek o wadze 5 lub więcej kilogramów, jakże chętnie używany przez mechaników na okoliczność zmagań z zapieczonymi śrubami każdego typu. Czasem Baśka to inaczej czujnik, bo posługiwać trzeba się nią z wyczuciem.
  • Tego pan bez szwajsmaszyny nie zrobi – czego nie da się zrobić bez szwajsmaszyny? Niczego, co wymaga użycia spawarki. Bo szwajsmaszyna to właśnie spawarka.
  • A tu to miał być taki ajzol, co to go właśnie nigdzie nie widzę – zawieruszony ajzol to problem wszystkich mechaników z Wielkopolski. Ajzol to dowolny element metalowy (przez niektórych zwany nobem), który właśnie jest mechanikowi do czegoś potrzebny. A skąd ten nob, a raczej NOB? NOB to Niezidentyfikowany Obiekt Metaliczny, czyli coś, co czasem niespodziewanie pozostaje po rozkręceniu i skręceniu bardziej skomplikowanego podzespołu samochodowego.