W latach dziewięćdziesiątych na rynku dominowały proste motory benzynowe. Ich trwałość była wyśmienita, osiągi przyzwoite, a spalanie… No właśnie spalaniem jeszcze wtedy nikt się nie przejmował. W końcu bezołowiowa kosztowała tylko półtora złotego! Czasy niestety zmieniły się. Obecnie silniki wolnossące są wypierane przez nowoczesne i proekologiczne jednostki doładowane. Który z typów jest lepszy?

Silniki turbodoładowane mają zasadniczą przewagę nad wolnossącym przede wszystkim w kwestii emisji spalin. Z uwagi na ograniczenia konstrukcyjne prosty benzyniak nigdy nie będzie w stanie spełnić wymogów zaostrzających się norm. Toksyczność gazów wydechowych jest ważna, jednak o wiele bardziej do kierowców przemawia czysta ekonomia. Ekologiczne jednostki emitują mniej szkodliwych związków, bo mniej spalają. Różnica jest znacząca i przekłada się na zdecydowanie niższe koszty codziennej eksploatacji auta. O ile wolnossący silnik o pojemności 1,6 litra potrzebuje przeciętnie 10 - 11 litrów benzyny na pokonanie stu kilometrów w mieście, o tyle turbodoładowany motor 1,4 zadowala się 7 - 8 litrami. Przy obecnych cenach paliw różnica w kosztach na opisywanym dystansie wynosi około 15 złotych. 

Na korzyść silników turbodoładowanych przemawia także moc. Auta z poszczególnych segmentów z roku na rok rosną i stają się cięższe. Aby mimo wszystko zapewnić im przyzwoite osiągi, producenci muszą śrubować wydajność napędu. W przypadku motorów wolnossących inżynierowie mają bardzo ograniczone możliwości. Prosty osprzęt jest podatny na modyfikacje, jednak w niewielkim stopniu. Tak właściwie najlepszym sposobem na poprawę dynamiki byłoby zastosowanie większego i jeszcze bardziej paliwożernego silnika. 

Całkowicie inną bajką są nowoczesne benzyniaki. Pierwszym z miejsc, w którym konstruktorzy mogą poszukiwać dodatkowej mocy, jest układ turbodoładowania. Zwiększenie wydajności jego pracy sprawi, że do komory spalania zostanie wtłoczona większa ilość powietrza, a co za tym idzie wzrośnie sprawność jednostki. Poprawę osiągów można stymulować także dopracowując resztę zaawansowanego osprzętu, w tym bezpośredni wtrysk benzyny, parametry pracy jednostki napędowej czy sposób reagowania komputera sterującego na odczyty informacji płynących z armii czujników. 

Silnik wolnossący: trwałość i tańsze naprawy

Silnik wolnossący - relikt minionych czasów?Silniki wolnossące nie są tak oszczędne i tak sprawne jak motory doładowane. To jednak nie oznacza, że z góry należy je przekreślić. Prostota jest lepsza od nowoczesności w dwóch kwestiach. Pierwszą z nich jest trwałość. Niski poziom wysilenia sprawia, że jednostki wolnossące bez większych awarii wytrzymują przebiegi oscylujące w granicy 400 - 500 tysięcy kilometrów. Jako że benzyniaki z obniżoną pojemnością muszą pracować często w ekstremalnych warunkach i pod ekstremalnymi obciążeniami, tak imponujące wyniki niestety są dla nich niedostępne. Niejednokrotnie zdarza się, że w turbodoładowanych, nowoczesnych silnikach już po pokonaniu 120 - 150 tysięcy kilometrów dochodzi do wypalenia tłoków, pęknięcia głowicy czy wyciągnięcia łańcucha rozrządu. 

Przewagą motorów starego typu jest także mniejsze skomplikowanie budowy. A to w prawdziwym życiu przekłada się na obniżone koszty napraw. W końcu kierowca nie musi martwić się o drogą regenerację lub wymianę turbosprężarki, czyszczenie bezpośredniego wtrysku paliwa czy konieczność przedwczesnej wymiany łańcucha rozrządu. Zadbane, wolnossące benzyniaki zawodzą niezwykle rzadko. Ewentualne awarie na ogół dotyczą drobiazgów w postaci zaworu EGR lub niewielkich wycieków oleju.